27 grudnia 2022

Gorzej czy źle?

Wiesz jak to jest siedzieć w łazience, płakać i... Zastanawiać się czy przewód suszarki utrzyma twój ciężar? Wiesz co czuje się, kiedy naprawdę zastanawiasz się, co się z tobą stanie, jeśli się nie uda? Wiesz jak to jest być doprowadzoną do granicy, gdzie poza tymi myślami w głowie kołacze Ci się pytanie Jeśli się nie uda, to w jakim stanie będą codziennie widziały cię dzieci? Nie? A ja już wiem.

Nie raz już dowiedziałam się, jak to jest zniknąć z sypialni (lub innego pomieszczenia) i płakać z bezsilności, przykrości i bezradności zupełnie osamotniona, bo nikt nie chciał mnie znaleźć, bo ktoś chciał mnie "ukarać" za sprzeczkę, bo ktoś po spożyciu napojów wysoko % postanowił urządzić mi "wypominki", a potem po prostu zasnął...

Ostatnio łzy same się lały na myśl o tym, co usłyszałam. Zastanawiałam się po co to robi?, czy naprawdę tak o mnie myśli?, czy nie potrafi zrozumieć mojego punktu widzenia?, jak można  mówić takie rzeczy i jak można dochodzić do takich wniosków? I w końcu: czy naprawdę nie widzi moich łez i tego jak bardzo mnie rani? 

Usiadłam w łazience, łzy lały się nadal a oczy znalazły to nieszczęsne urządzenie... Poza wcześniej wspomnianymi dywagacjami pozostaje mi jeszcze odpowiedź na pytanie: czy ja rzeczywiście chcę to zrobić teraz? 

Ostatnio naprawdę mam zły czas (już nawet nie "gorszy", ale po porostu "zły"). W nocy albo śnią mi się koszmary, albo budzę się co chwilę, albo najzwyczajniej w świecie nie mogę zasnąć. Drażnią mnie krzyki dzieci i zbędny hałas. Nie mam wiele cierpliwości i szybko ją tracę, kiedy muszę powtarzać coś po kilka razy, a i tak nie przynosi to skutku. Nie umiem się skupić na pisaniu (kolejny miesiąc), nawet próbowałam, czytałam w ubiegłym tygodniu tematy artykułów, ale nie umiałam wyszukać nic dla siebie. Nie haftuję... Z jednej strony przed Świętami nie miałam na to czasu, z drugiej słyszę, że na haftowaniu mogę się skupić tylko na pisaniu nie, z trzeciej po prostu nie mam nastroju ani ochoty na stawianie krzyżyków. Dziś rano, kiedy otworzyłam oczy żałowałam, że Święta się już skończyły, bo to oznaczało, że nie mogłam zagrzebać się w pościeli i spać dalej, a miałam na to wielką ochotę lub... Raczej powinnam napisać, że nie chciało mi się wstać z łóżka, nie byłam w stanie spokojnie słuchać trajkotania, krzyków, płaczu i tej całej reszty...

Nie chce mi się żyć, funkcjonować, myśleć, gotować, sprzątać, bawić się, urządzać, kombinować... Zmuszam się do bycia. Czuję się niezrozumiana i samotna. Tłum (czy tłumek) ludzi wokół mnie chyba jedynie widzi to, co chcę pokazać (uśmiech przez zaciśnięte zęby, wykonywanie czynności, bo tak wypada itd), a nikt nie zadaje sobie trudu, aby dowiedzieć się jak jest naprawdę... Wydaje mi się, że kiedy odzyskałam pewną równowagę, kiedy zrobiło mi się trochę lepiej, to ludziom zaczęło wydawać się, że sprawa jest załatwiona, że depresja mi przeszła, że jeśli zachowuję się normalnie i spokojniej, to znaczy, że wszystko jest OK, nie potrzebuję odpoczynku, nie będę miała już spadków nastroju, a jeśli już, to po prostu z jakiegoś powodu jestem smutna i zaraz mi przejdzie. A ja? Ja momentami nie mam siły udawać, że jest dobrze. Nie mam siły pokazywać, że daję sobie radę ze wszystkim. Nie mam siły, by żyć normalnie. Nie mam siły dłużej czekać i mieć nadziei.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.