20 grudnia 2022

Nieobecnych pojawią się cienie

A nadzieja znów wstąpi w nas
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz
W jeszcze jedno Boże Narodzenie
I choć przygasł świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu,
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj
Wbrew tak zwanej ironii losu

Zbigniew Preisner & Beata Rybotycka, Kolęda dla nieobecnych

Wiesz, w ogóle nie czuję, że Wigilia już za kilka dni. Jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że jutro muszę spakować walizkę, całą resztę cosiów, przepiśniki, pierniki, aby w czwartek wyjechać do domu rodzinnego na Święta. Ostatnio byłam tam z okazji pogrzebu.

Do domu, w którym nie ma już Babci... Nie zobaczę jej sylwetki w oknie, nie usłyszę charakterystycznego trzaśnięcia drzwiami, nie zobaczę, jak wita się z Dziewczynkami całując je w rączki lub główki. Emi nie powie: Cześć babciu Glazino, a Zosia nie pobiegnie się do niej przytulić, jak miało to miejsce jeszcze w październiku.

Wiesz, to będą trudne Święta chociaż nie wiem, czy nie byłyby trudniejsze gdyby leżała w pokoju za ścianą i mogła jedynie słuchać świątecznego gwaru. Babcia lubiła Boże Narodzenie. Jeszcze 2-3 lata temu od wigilijnego poranka piekła paszteciki z kapustą i grzybami. Ich zapach roznosił się od wejścia a z czasem też po klatce schodowej. Oczywiście, nie umiałam powiedzieć, że nie przyjdę spróbować, jakie wyszły w tym roku, bo bardzo je lubiłam i tłumaczyłam sobie, że to tylko te końcówki ruloników. Łapałam kilka w locie i jeszcze z korytarza głośno wołałam, że pyszne! Lubiła wigilijne potrawy, które zawsze były (i będą) postne, liczyła, czy mamy ich na stole dwanaście. Jeśli ich tylu nie było, to naciągaliśmy to liczenie, ale liczba musiała się zgadzać (mieliśmy wtedy trochę śmiechu). Kiedy wchodziła, w powietrzu unosiła się woń "Pani Walewskiej" i padało sakramentalne: Garnek z kompotem z dyni jest na stole/schodach. (Imię) przynieś, bo ja nie dam rady. Kiedy byłam jeszcze w liceum pamiętam, że śniadanie w 1-wszy Dzień Świąt jedliśmy u niej. Szykowała karpia po swojemu, sałatkę jarzynową i domowe wędliny. Mama uzupełniała to potrawami, które ona przygotowała na świąteczne śniadanie i zasiadaliśmy do stołu...

Wiesz, tych wspomnień na pewno jest jeszcze kilka, ale nie mogę... Nie dziś... Dziś słucham Kolędy dla nieobecnych i łzy płyną, jakby ktoś odkręcił kran pod powiekami. Nie umiem ich powstrzymać.

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.