10 lutego 2023

Przytłoczona

Wiesz, kiedy już na nowo polubiłam wychodzenie z domu i zatęskniłam za ludźmi. W chwili, kiedy odważyłam się powiedzieć znajomej co mi dolega i dlaczego moje posty na FB są takie przygnębiające, to... Jestem zmuszona siedzieć w domu.

Dzieciaki dostały kataru, więc nie mam możliwości ruszenia się z Emi do Gżegżółki - znowu musiałam odwołać zajęcia, więc kolejne mogę wpisać na listę tych do odrobienia w innym terminie. Biedronka jest remontowana do końca marca, więc nawet na zakupy nie mam jak wyjść...

Nie, łażenie z psem mnie nie bawi, bo wtedy jestem sama. Nie, łażenie bez celu po krakowskich chodnikach też mnie nie interesuje, bo na spacerach powinno się unikać płyt chodnikowych. Samotne wyjście do kawiarni też nie jest spełnieniem moich oczekiwać, bo samotnie kawę piję codziennie (nie licząc moich bąbelków).

Tak, marudzę. Czuję się przytłoczona obecną sytuacją. Wiem, katar to nie dramat, łagodzę objawy, wycieram i odsysam nosy. Mąż chyba trochę panikuje, żeby nie było jak ostatnio. Martwi się o Córki i nie dziwi mnie to. Może trochę drażni, ale tylko przez moment. Potem przychodzą wyrzuty sumienia, że ja się nimi tak nie przejmuję. Chyba marna ze mnie matka.

Chyba mam wygórowane oczekiwania i wyobrażenia o moim życiu, o tym jakie by mogło być. Co chwilę przekonuję się o tym, że nie powinnam zbyt wiele chcieć, ani nie powinnam się przyzwyczajać do zmian na lepsze. Ciężko mi trochę i niestety zaczynam mieć myśli o ucieczce. Może nie tyle o ucieczce, co o opuszczeniu na jakiś czas mojej rzeczywistości. Tylko dokąd iść? Z kim? Pytania bez odpowiedzi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.