24 lutego 2023

Znowu w dół(?)

E: Mamo, co ci jeśt?
M: Nic mi nie jest, Kochanie...
E: To ciemu płacieś?
M: Nie, nie płaczę, Misiu... (sprzątam klocki dalej)
E: Źle się ciujeś?
M: Nie, Kochanie...

(Po chwili)

E: Mamo, co tak płakuniaś?
M: 😭

Wiesz, nie oszukam już tej mojej bystrej czterolatki. Nie potrafię sprzedać jej już żadnej bajeczki, która zbije ją z tropu. Czasami już nie potrafię na zawołanie przestać płakać i przykleić sobie uśmiechu do twarzy. Mała drąży jak zawodowy śledczy, podąża tropem moich poprzednich wymówek i szuka dziury w zabezpieczeniach.

Słońce dziś nas rozpieszcza, pięknie ogrzewa balkon Tak bardzo chciałabym wyjść i złapać kilka promieni... Nie mogę. Czuję się jak więzień we własnym domu i umyśle. Nawet jak uda mi się pójść wywiesić pranie do suszenia, to ciągle słyszę głosy dziewczyn nawołujące mnie przez uchylone drzwi. Czasami dołącza do tego żal i płacz, a ja zaczynam się spieszyć, żeby jak najszybciej wrócić. 

Skąd ten pośpiech? Żebym ja mogła wyjść, to Mąż musi przerwać pracę i z tyłu głowy mam myśl, że przecież musi do niej za chwilę wrócić, bo każdą przerwę powinien odpracować. Dlaczego nie pójdą ze mną? Bo balkon przypomina składowisko rupieci, a nie oazę zieleni, którą sobie już dawno temu wymarzyłam. Zawsze jest coś innego do zrobienia/kupienia/posprzątania. Mąż prokrastynuje, a ja nie umiem się zorganizować, bo nie mam na nic siły ani ochoty. Tylko mówię co można by zrobić, jak coś mogłoby wyglądać, co chciałabym posadzić. Jak już posadzę to potem i tak wszystko usycha, bo np. podczas naszych wyjazdów nie ma kto podać kwiatków, a w czasie upałów raz w tygodniu, to mało.

Wbrew pięknej pogodzie, dopadł mnie dziś dołek i to taki ze szlochami. Może dlatego, że Mąż pojechał na zakupy niecierpiące zwłoki. Dręczy mnie to, że i Córki i On muszą patrzeć na moje czerwone oczy. Naprawdę nie czuję się z tym dobrze, że nie potrafię osiągnąć równowagi. Kiedy już myślę, że jest dobrze, że wszystko zaczyna się układać... Przychodzi taki moment jak teraz. 

Czasami naprawdę wydaje mi się, że powinnam zniknąć z Waszego życia i wrócić dopiero, kiedy będę zdrowa. To właśnie powiedziałam, a raczej wyszlochałam krzycząc Mężowi podczas ostatniej kłótni/awantury. Chyba go zamurowało, a przynajmniej zaskoczyły te słowa. Naprawdę wydaje mi się, że powinnam być gdzie indziej, gdzieś daleko, gdzie nie będę ich ranić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.