02 stycznia 2023

Po sześciu miesiącach

Wiesz, w lipcu, a raczej w końcu czerwca, kiedy poczułam się już na tyle źle, że łzy same płynęły z oczu, nie byłam w stanie się skupić, opiekować dziećmi w pełnym zakresie... Jednym słowem, kiedy depresja dała o sobie znać na tyle, że nie byłam w stanie "normalnie" funkcjonować, dłużej tego ukrywać, ani udawać sama przed sobą, że potrzebuję pomocy, tę pomoc dostałam...

Dostałam ją w mniejszym lub większym zakresie od Męża, który chyba się o mnie zaczął bać i Kasi, która rozmawiała ze mną godzinami przez telefon, tłumaczyła różne zagadnienia i stanęła na głowie, abym otrzymała fachową pomoc najszybciej jak się da. Dużo wsparcia dostałam także od Iwonki, która twardo stąpa po ziemi i potrafi prosto i dosadnie wyłożyć na czym polega świat. Pojawił się też Kolega z gimnazjum, który dzięki swojemu podejściu do życia, miłości do żony, wywołuje uśmiech na twarzy podczas pisanych rozmów i nie pozwala mi przegrać życia.

Jak jest dzisiaj? Po sześciu miesiącach wzlotów i upadków, pogadanek ze specami w swojej dziedzinie i łykaniu tabletek szczęśliwości, coraz częściej rozważam pójście na terapię. Wydaje mi się, że jestem spokojniejsza, wyciszona, ale wystarczy kilka stresujących sytuacji, nadmiar dźwięków, gorszy czas w relacjach z najbliższymi, żebym zaczęła świrować. 

Najlepszym tego dowodem są minione Święta. Już przed nimi czułam się średnio, przestałam się wysypiać i chwilami byłam kłębkiem nerwów. Mam wrażenie, że z uwagi na moje wyciszenie i "dawanie rady", a także przez obowiązki zawodowe Męża, kłopoty ze zdrowiem fizycznym, temat moich potrzeb związanych z depresją ucichł. Oczywiście, Kasia stanowczo mi o nich przypomina, ale chyba nie mam siły ich egzekwować w moim prywatnym otoczeniu. 

Po ostatnim dołku, kłębieniu się złych myśli o samobójstwie i robieniu dobrej miny do złej gry, mam dość. Ciągle myślę o dzieciach, o tym, że nie jestem dobrą matką, że nie wiem jak to zmienić/naprawić. Czuję, że sobie nie radzę w tej roli. Podobnie jest z rolą żony - czuję się jak kula u nogi, jak niewdzięczna, nic nie warta podróbka kobiety. Nie wiem gdzie podziały się moje uczucia i pozytywne emocje.

Na dodatek w mojej głowie i sercu pojawiła się tęsknota i żal. Tęsknię... Żałuję... Mam nadzieję... Na co? Wiemy tylko my.

Czuję, że chciałabym posklejać mój świat na nowo. Jak nie tak, to inaczej. Jakimś spoiwem, w jakiejś konfiguracji... Bliżej to nieokreślone (?), ale sama nie dam rady. Potrzebuję... Czego? Wiemy tylko my.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.