21 listopada 2022

O emocjach, uczyciach i... Babci

Wiesz, nie potrafię poukładać myśli. Nie potrafię skoncentrować się na jednym aspekcie mojego codziennego życia. Nie wiem czy chcę napisać Ci o wrażeniach po sobotniej wizycie w częstochowskim szpitalu, czy może o tym, że Córki zdały swoisty test jazdy samochodem. Nie wiem czy nie wolałabym napisać Ci o moim samopoczuciu, odczuciu tęsknoty, a może o pewnym aspekcie małżeństwa, który bardzo rzuca mi się w oczy od tygodnia lub dwóch...

Z uwagi na to, że Dziewczynki tęskniły za dziadkami, dziadkowie za wnuczkami, a ja chciałam jechać do Babci w odwiedziny, w sobotę rano wyruszyłyśmy w podróż do Poręby ciewonym siamochodem, a Przemek mógł spokojnie zostać w Krakowie. Dziewczynki po raz pierwszy jechały razem na tylnym siedzeniu i myślę, że eksperyment zakończył się powodzeniem. Aż serce rosło, kiedy słuchałam ich rozmów, podglądałam jak ładnie się bawią i zajadają cioś dobledo.

Radość była ogromna, kiedy w końcu spotkały się z babcią Agatą... Czasami nawet mnie wzrusza ten widok. Babcia Wiesia przyszła "nacieszyć się wnuczkami" na kilka chwil przed naszym wyjazdem do Częstochowy.  Czas na korytarzu dłużył mi się niemiłosiernie. Nie, nie boję się szpitali, raczej jestem ich ciekawa. 

Wiesz, kiedy tak patrzę na jej wolę życia, na smutek i łzy w oczach, kiedy mówię wyglądasz już lepiej, na nieporadne potakiwanie głową lub próby mówienia to ogarnia mnie... Wielki smutek i przykrość. Przykro mi, że jest świadoma swojego stanu, jest przykuta do łóżka, nie mogę podać jej picia ani pomóc w żaden inny sposób. Żal mi, kiedy czuję, jak ściska mi dłoń w odpowiedzi na pytania... 

Chwilowo nie potrafię sobie wyobrazić, jak będą wyglądały nasze spotkania w domu, jak Dziewczynki zareagują na Prababcię w zupełnie innej wersji niż ta, którą znały do tej pory. Nie potrafię sobie wyobrazić albo po prostu boję się to wyobrażać. Sama nie wiem...

Podobnie nie byłam świadoma tego, jak bardzo byłam spięta, jak bardzo chciałam dobrze wyglądać podczas mojego pobytu w Porębie, jak wiele emocji mi towarzyszyło podczas tych chwil. Uświadomiłam to sobie dopiero, kiedy wróciłyśmy do Krakowa, Przemek wrócił do domu i usiedliśmy spokojnie w oczekiwaniu na... Rozmowę, w której nie potrafiłam normalnie uczestniczyć. Nie umiałam znaleźć sobie miejsca, jak celnie zauważył mój Mąż. Nie mogłam zebrać myśli i dopiero wieczorem, kiedy Dzieci już spały, opowiedziałam mu co czuję i jak wyglądał czas poza Krakowem. W końcu po raz pierwszy odważyłam się skorzystać z wujka Google, aby poczytać o pierwszych symptomach, rokowaniach, opiece.

Wczoraj bardzo chciałam napisać ten post, ale nie byłam w stanie. Ciągle przed oczami miałam dwa obrazy. Babci w szpitalu i... Jej róża, która kwitnie pomimo mrozu i deszczu ze śniegiem. Obie się nie poddają.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.