06 lipca 2022

Zawsze musi być jakieś "ale"...

Od czego zacząć? Od początku? Którego?

Pogubiłam się w życiu... Nie raz i nie dwa. Co chwilę się gdzieś mentalnie zawieruszam. Niby wszystko powinno być w porządku, bo czego można chcieć więcej? Mam męża, zdrowe dzieci, dach nad głową, a i do przysłowiowego "pierwszego" wystarcza. 

Jest też kilka mankamentów. Chwilowo rozpiszę się o dwóch "największych".

Wygląd - zawsze miałam problem z nadmiernymi kilogramami, teraz, tym bardziej. Mnie samej się to nie podoba, a swoje dokłada mąż, który chyba nigdy nie mógł się z moją tuszą pogodzić, bo jak twierdzi "stać mnie na więcej" (czyt. żeby schudnąć).

Praca - jakoś trudno mi znaleźć coś na stałe. Własną działalność też musiałam zawiesić, bo chyba z góry była skazana na porażkę. Teraz umowa o dzieło i praca jako copywriter. Zdążyłam już to polubić i cieszy mnie każdy napisany oraz zatwierdzony przez zleceniodawcę tekst.

Zawsze musi być jakieś "ale"...

Już dawno nie miałam tak dobrego miesiąca, jak czerwiec. Postanowiłam coś zmienić, wkroczyć na nowe tory, odkurzyć coś, co już dawno spisałam na straty, znalazłam odskocznię i jakiś cel w tym moim poukładanym życiu, które przelatywało mi przez palce. I... dostałam po głowie. 

Na spojrzenia oceniające mój wygląd staram się już nie zwracać uwagi, ale komentarze o niskich zarobkach, kiedy zaczęłam się cieszyć, że cokolwiek drgnęło w tym temacie skutecznie podcięły mi skrzydła. Czuję się, jakby to, co robię nie było istotne, bo przecież nie zarabiam na tym kokosów.

Coś, co od początku było skazane na niepowodzenie i teoretycznie gdzieś w głębi serca się z tym liczyłam skończyło się jednym zdaniem. I zadziwiająco boli... Po raz kolejny coś straciłam i nie wiem z jakiego powodu. Boję się, że już nigdy się tego nie dowiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.