21 października 2022

O astrach i... Babci

A: Marta, wracajcie. Wiesia jest sama z dziewczynkami. Babcia upadła, pogotowie już jedzie.
M: O kurde. To jedziemy... Już wracamy.

Uwierz, nigdy wcześniej tak bardzo w duchu nie przeklinałam zawierciańskich korków. Miałam ogromny mętlik w głowie i jeszcze większą nadzieję w sercu. Podobno ta umiera ostatnia.

Wczoraj nie byłam w stanie nic napisać. Od kilku dni wydawało mi się, że zaczynam wychodzić na prostą, a tutaj życie zafundowało mi kolejny zimny prysznic.

Wiesz, wczoraj około 11:00 byłam z Dziewczynkami w ogrodzie, bawiłyśmy się, śmiałyśmy, opowiadałyśmy o kwiatkach i mgle. Babcia przyszła do nas i Emi tak fajnie z nią rozmawiała. Razem śmiałyśmy się z Zosi, która ściągała i zakładała czapkę. Potem patrzyłam przez kuchenne okno, jak zbiera orzechy i jabłka. Nawet, kiedy widziałam jak się schyla, myślałam, że dziś czuje się trochę lepiej. Idąc do siebie na piętro, wstąpiła na chwilę, żeby pogadać, pobyć z prawnuczkami. Zjadła z nami zupę, bo sama miała w planie gotowanie klusek...

Chwilę po 16:00 wyjechałam z Mężem na małe zakupy i nawet nie zdążyliśmy zaparkować pod sklepem. Objechaliśmy parking i... Odebrałam telefon od mamy. Potem jak w przyspieszonym tempie szykowałam przejście na schodach, otwierałam szeroko drzwi, patrzyłam jak wiozą babcię na noszach do karetki. Z mamą na szybko szykowałam najpotrzebniejsze rzeczy, bo za chwilę już rodzice jechali do szpitala.

Dziś, kiedy wiemy więcej o jej stanie... Boję się, że to naprawdę mogły być ostatnie wspólne chwile. Jeśli nic się nie zmieni, nie ulegnie poprawie... 

Na zdjęciu poniżej widnieją astry, jedne z ulubionych kwiatków babci, które od lat są w ogrodzie i kwitną właśnie o tej porze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.