16 października 2022

Małżeńskie porachunki cz. 2

 Wiesz, zbieram się do tego postu od kilku dni. Dlaczego idzie mi tak opornie? Powody są co najmniej dwa. Jeden to ten, co zazwyczaj, czyli załapałam mega dołek i wstyd mi za moje zachowanie. Poza tym nie miałam ochoty po raz kolejny pisać o tym jak mi źle. Drugim powodem jest to, że czuję się jak "na cenzurowanym". Mój Mąż zwany Przemysławem czyta posty masowo (np. z całego tygodnia lub miesiąca) i później rozlicza mnie z tego, że za dużo, za intymnie, za prywatnie, że coś było dawno i teraz się zmieniło itp. Trochę mnie to chyba zablokowało.

Wiesz, kiedy pisałam poprzednie Małżeńskie porachunki, to ewidentnie skupiłam się na zaletach mojego Męża istotnych z punktu widzenia kobiety i matki jego dzieci. Już myślałam, że mój mężczyzna poczuje się doceniony, ale niestety, stwierdził, że opisałam go jak kura domowego. Ręce mi opadły, no ale może ma rację...?

 Właśnie tymi słowami mój Mąż kieruje się w życiu. Poniek odąd wpisuje się to także w jego zawód. Często powtarza, że to informatyka nauczyłam go, że nie ma złotego środka i coś osiąga się kosztem czegoś innego. Przemysław wątpi, zadaje mnóstwo pytań (mniej lub bardziej zasadnych i szczegółowych), ciągle poszukuje odpowiedzi i... Wiesz, chociaż czasami trochę mnie to denerwuje, bo podejmowanie decyzji jest trudniejsze, to dzięki temu mam pewność, że są one (dogłębnie) przemyślane.

Dlaczego to denerwujące i pomocne zarazem? Ponieważ, np. poszukiwanie nowego samochodu pretenduje do osiągnięć NASA, ale przez odkładanie kupna w czasie nie musimy się przejmować drugim kredytem, który teraz znacząco odcisnął by się na naszych finansach. Kupno biurka do kącika informatyka zajęło ponad rok, ale kiedy już w końcu zapadła decyzja o zakupie, to jest idealne (np prawie, bo mogłoby być kilka centymetrów dłuższe). Już nie wspomnę od ilu lat kupujemy telewizor (chociaż tutaj przyznaję, sabotuję męskie wybory).

Ta drążąca postawa wobec świata i ludzi uwidacznia się także w stosunku do niego samego. Zauważa (czasami z moją pomocą, czasami bez niej), że jakieś jego cechy lub zachowania nie są statystyczne (niezależnie od tego czy to wady czy zalety) i zaczyna grzebać, wertować, szukać. Uwierz, jeśli coś go nurtuje, to wyjaśnienia znajdzie na drugim końcu internetu. Muszę przyznać, że ma nieziemską zawziętość, aby wyjaśniać mechanizmy, ich przyczyny i skutki. Uwierz lub nie, ale jeśli zdecyduje, że coś chce zmienić, to potrafi uparcie do tego dążyć. Ma też nieziemskie zacięcie do przegadywania tej samej kwestii po dziesiątki razy, ale przynajmniej tematy do rozmów nam się nie kończą. Chociaż przyznaję, czasami wkurzona lub zmęczona jakimś tematem wnioskuję o jego zmianę...

Do spraw techniczno-remontowych również podchodzi w bardzo przemyślany sposób. Doktoryzuje się z zagadnienia, ogląda filmiki, czyta fora, wyciąga wnioski, obmyśla plan, podejmuje działanie i... Prawie zawsze odnosi zamierzony skutek. Tak, mój Mąż ciągle o czymś myśli. Czasami zdarza mu się odpowiedzieć na moje pytanie i w ogóle tego nie zarejestrować. Czasami wyrzuca z siebie Dziwne, że jakimś cudem ty mi wszystko mówisz a ja nic nie pamiętam. To jest statystycznie niemożliwe! 

Jak widzisz, wszystko ma swoje wady i zalety. 

Myślę, że to wszystko bierze się z tego, że Przemysław jest bardzo ambitną osobą. Czasami mam wrażenie, że ściga się sam ze sobą, a czasami z całym światem. 

Inną dominującą cechą mojego Męża jest empatia. Zarówno w stosunku do zwierząt jak i do ludzi. Najchętniej nakarmiłby i przygarnąłby wszystkie bezdomne psy. Legendarną w naszej rodzinie stała się opowieść, jak to Przemek w środku deszczowej nocy z folią malarską w rękach, ganiał za przemoczoną wroną, żeby sprawdzić czy nic jej nie jest i żeby żaden kot jej nie upolował.

To właśnie od niego dostałam dużo wsparcia, kiedy w lipcu mój świat przesłoniła depresja. To dzięki niemu mogłam pojechać na warsztaty do Ustronia. Chociaż nie zawsze rozumie mechanizmy, które władają jego najbliższymi, to zawsze stara się je pojąć i pomóc tym, których kocha. Stara się ważyć słowa i zazwyczaj mu się to udaje. Dotrzymuje danych obietnic i jeśli komuś mówi, że go kocha (albo chyba kocha) to tak jest naprawdę.

Kończąc, zastanawiam się, co tym razem będzie nie tak z postem, o czym "zapomniałam", o czym mogłam wspomnieć. Oj, przynajmniej będzie o czym pisać kolejne małżeńskie porachunki...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.