02 września 2022

Małżeńskie porachunki cz. 1

Wiesz, pisząc te moje Kwiatki... ciągle przedstawiam jedną stronę medalu. Skupiam się na tym, co mi dolega/doskwiera/boli itp. Nawet Mąż zwrócił mi uwagę, że robię z niego potwora, a on taki do końca potworny nie jest. Oczywiście ma wady (bo kto ich nie ma, ja sama złożona jestem z nich w znacznej mierze), ale ma również wiele cech pozytywnych, na których dzisiaj się skupię. Post może być długi, ale jeśli nie chcesz/nie możesz przeczytać go do końca, to lepiej nie czytaj tego bloga wcale.

Czytając ten blog musisz mieć świadomość, że jest tu przedstawiona moja depresyjna percepcja świata, który mnie otacza i często dobija. Jako człowiek pochłonięty przez moją prywatną czarną dziurę uczuć i emocji oraz ciągle kłębiących się myśli, często nie zauważam lub uważam za mniej znaczące ludzkie odruchy, okazywane mi uczucia. Wyolbrzymiam lub kurczowo trzymam się tych chwil/słów, które bolą.

Mąż, czyli P... (dla znajomych Przemek) to człowiek ambitny i lubiący się uczyć. Mój prywatny inżynier magister do kwadratu uwielbia czytać i zgłębiać wiedzę. Sam powtarza, że doktoryzuje się z wielu dziedzin - nie tylko w ramach szeroko rozumianego programowania, ale ostatnio również z robienia wylewek, tynków, ogrodzenia, usuwania drzew, wprawiania drzwi, murowania, malowania, odkurzania, sprzątania i wielu innych, które w tym momencie uleciały mi z głowy, ale pewnie dopiszę. Czasami twierdzę, że przesadza z tym doktorowaniem się, ale wiem, że w każdym szaleństwie jest odrobina metody.

 Pomimo moich ciągłych uwag, stara się dzielnie i pomaga w sprzątaniu domu. Chociaż rzadko o tym mu mówię (ostatnio coś niby zaczęłam, ale nie skończyłam) bardzo jestem mu wdzięczna, że ma w tej kwestii do mnie cierpliwość - pomimo naszych sprzeczek nie poddaje się i wziął na siebie mycie łazienek, odkurzanie (po wcześniejszym doktoracie z odkurzaczy bezprzewodowych - przyznaję, myliłam się, kiedy stawiałam opór twierdząc, że to zbędny gadżet), pakowanie i rozpakowywanie zmywarki, czasami mycie pozostałych naczyń (w przypływie uczuć do mnie).

Znasz taki slogan, że ojcem może być każdy, ale tatą nie? Dziś patrząc na jego relacje z córkami wiem, że moje dzieci nie mogły trafić na lepszego tatę. Jest czuły, kochający, troskliwy, pomysłowy (czasami bywa przewrażliwiony), jednym słowem tata bardzo się stara do reszty nie rozpieścić naszych niebieskookich. Nie ma problemu z wykąpaniem, ubieraniem, karmieniem, sprzątaniem nocnika, przewijaniem, wychodzeniem na plac zabaw itp. Bywa stanowczy i często stawia granice, nie boję się zostawić z nim dzieci, bo wiem, że da sobie radę, a małe potknięcia świadczą o tym, że nadal jest człowiekiem. 

Pamięta o moich urodzinach, imieninach, rocznicy zaręczyn oraz ślubu. Chociaż sprytnie wymyślił, jak powiązać wątki, czyli połączyć obchodzenie rocznicy zaręczyn (13.02), walentynek (14.02) i moich urodzin (15.02) to mnie zdarzyło się nie pamiętać dokładnej daty ślubu (może wpływ na to miał stres związany z organizowaniem chrztu świętego starczej Córy, ale przytomnie uratował sytuację przed księdzem).

Potrafi ot tak po prostu mnie przytulić, pocałować, klepnąć w tyłek. Oczywiście, częściej robi to, kiedy akurat nie toczymy pietruszkowych afer, ale jednak muszę przyznać, że okazuje mi uczucia. Doskonale wyczuwa mój zły nastrój, a przynajmniej się stara, i zawsze zapyta, czy chcę się przytulić lub odpocząć.

Często bywa zmęczony, ale to między innymi dlatego, że jest śpiochem. Nie mniej wychodzi z psem na spacery (odkąd pojawiła się pierwsza Córcia ja prawie tego nie robię), po bułki do osiedlowej piekarni, w nocy wstaje zrobić mleko dla młodszej, jeśli się obudzi, więc ja mogę skupić się na przewijaniu i kołysaniu. Kiedy byłam w drugiej ciąży, a starsza Córa miała fazę na wybudzanie się w środku nocy, to po uspokojeniu i nakarmieniu jej mogłam wrócić do łóżka, a on leżał koło łóżeczka w jej pokoju, dopóki nie usnęła - często przychodziłam i budziłam go, bo już dawno zdążył zmarznąć.

Był przy pierwszym porodzie chociaż wcale tego nie planowaliśmy. Kiedy usłyszał, że jak wyjdzie nie będzie mógł wrócić na salę i zobaczy nas dopiero po wszystkim podczas odwiedzin, to powiedział Zostanę. Dzielnie mi towarzyszył, chociaż wiem, że patrzenie na mój ból sprawiało mu wiele dyskomfortu, po całej nocy, rano przeciął pępowinę i odprowadził mnie na salę. Podczas drugiego porodu dzielnie zajmował się ostatnimi porządkami przed Bożym Narodzeniem (młodsza Córcia urodziła się 23.12) oraz starszą maminą przylepką (akurat nasza 2-latka miała fazę na mamę).

Chociaż czasami doprowadza mnie do łez i mam ochotę spakować walizkę, to wiem, że mnie kocha i troszczy się o nas najlepiej jak potrafi. To fakt, całkiem sporo w sobie zmienił przez tych 8 lat naszego małżeństwa, nad wieloma rzeczami ciągle pracuje, wielu się nie uda ruszyć, ale doceniam (choć nie umiem tego okazać), że potrafi i chce to robić. Nie tylko dla siebie, ale przede wszystkim dla mnie/nas.

Wiesz, na pewno nie napisałam o wielu kwestiach dotyczących osoby mojego Męża. Nie wykluczone, że za chwilę pojawi się post o tym, jak bardzo mnie coś zabolało, wkurzyło albo jeszcze coś innego... Myślę, że kiedy głębiej zastanowię się nad jego sylwetką, to pojawi się kolejny mężowski post.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.