16 września 2022

O tradycji cz.1 - Umiejętności i pasje

Wiesz, mając chwilę czasu na spokojne zjedzenie weekendowego śniadania i wypicia kawy, wzięło nas na rozmowy o tradycjach, o tym, co chcemy przekazać dziewczynkom, o tym, jaka wiedza i umiejętności naszym zdaniem zostały/zostaną zaprzepaszczone.

Analizowaliśmy wiedzę dziadków i pradziadków, naszych i nie tylko naszych... Doszliśmy do smutnych wniosków, że często starsze pokolenia nie mają cierpliwości (lub czasu), aby przekazywać nam tego, co umieją, jak np. moja mama, która przed ponad dwudziestoma laty pokazała mi podstawy podstaw dziergania na drutach, ale nie dbała o ugruntowanie tej wiedzy. Moje haftowanie też jej się nie zawsze podobało, bo w tym czasie mogłam robić coś pożyteczniejszego. Dziś też tego nie zrobi, bo cierpliwości jej brak a nie ma się co oszukiwać, w dłoniach drutów nie da rady już utrzymać.

Inną wersją "przekazywania wiedzy i umiejętności" praktykowaną w mojej rodzinie było stwierdzenie nie nadajesz się do tego (czyt. szycia na maszynie) lub pokazanie na szybko, np. szydełkowania, żeby zająć mnie czymś, kiedy byłam kilkuletnią dziewczynką. Niestety, kiedy jako nastolatka, czy dorosła osoba prosiłam o nauczenie mnie pracy szydełkiem, to usłyszałam: przecież to proste, robisz łańcuszek, słupki, półsłupki i już... Jak łatwo się domyślasz, nawet nie próbowałam się zbliżać z szydełkiem ani ponownie prosić o pomoc. Z resztą, ta sama osoba tylko się uśmiechnęła, kiedy prosiłam jako dziecko, żeby nauczyła mnie grać na pianinie. Skwitowała wszystko uśmiechem i temat zażegnany. 

Nie jestem typem osoby, która prosi o coś po sto razy. Lgnę do osób zajmujących się szeroko rozumianym rękodziełem, pytam, obserwuję, ale nie narzucam się. Sama nauczyłam się szyć na maszynie (pamiętając trochę z obserwacji), haft krzyżykowy jest moją pasją od piątej klasy SP, a szydełkowania mam nadzieję nauczyć się w niedalekiej przyszłości. 

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ rękodzieło w chwili obecnej to jedyna wartościowa we mnie "rzecz". Bardzo chciałabym pokazać kilka technik moim Córkom i po cichu liczę, że może coś im się spodoba. Bardzo cieszę się, kiedy starsza Córka bawi się mulinami, pyta co robię, ogląda i analizuje po swojemu.

Jeszcze bardziej cieszę się, kiedy Córki proszą, aby podnieść je do mężowskich gitar wiszących na ścianach. Uwielbiają szarpać struny i każą się przenosić między instrumentami. Niezmiennie uśmiecham się, kiedy widzę roztańczone pupy stojące obok taty grającego na Izie lub Honoracie (tak, owe gitary mają imiona)... Wiem, że mąż już myśli o zakupie gitary w rozmiarze dziecięcym.

Już dawno, dawno temu obiecałam sobie, że będę wspierać moje dzieci w rozwijaniu pasji. Mam nadzieję dotrzymać danego sobie słowa... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.