14 września 2022

O nadziei

 Człowiek płacze i rozpacza tylko wtedy, kiedy ma jeszcze nadzieję. Kiedy nie ma żadnej nadziei, rozpacz przybiera postać straszliwego spokoju.

Maria Dąbrowska, [w:] Dzienniki 1914-1945, T. 2 1926-1935.

Wiesz, uderzył mnie dzisiaj ten cytat. Często piszę, mówię, myślę, że nie mam nadziei. A może właśnie jest wręcz przeciwnie? Może w moim sercu lub głowie, na dnie dna lub ciut bliżej powierzchni ciągle ją mam? Jeśli tak, to nadzieja na co? No właśnie, na co?

Wydaje mi się, że przede wszystkim mam nadzieję, że moje dzieci nie zapamiętają mnie taką, jaką jestem teraz, że dam radę się pozbierać zanim zaczną zapamiętywać i kodować wszystko, co widzą i słyszą. Nie chciałabym, aby pamiętały jak płaczę, krzyczę, jak ręce mi się trzęsą albo jak siedzę i tylko je doglądam, bo nie mam siły na zabawę. 

Chciałabym wierzyć, że jeszcze kiedyś będę umiała rozmawiać, dyskutować, organizować codzienne życie, planować... Jednym słowem, że nie będę dla mojego męża utrapieniem i kulą u nogi. Dziś nie czuję się wartościowym człowiekiem (bliżej mi do człowieka, który wszystko niszczy lub uprzykrza życie), ale chcę wierzyć w to, że kiedyś mi się to jeszcze uda zmienić.

Na dnie dna serca, czy tego czegoś, co jest teraz w jego miejscu, mam takie skromne życzenie, aby jeszcze kiedyś poczuć się, jak kobieta. Nie tylko jak żona, matka, siostra czy córka, ale kobieta. Komuś może wydawać się to dziwne, prostackie, płytkie lub nietaktowne, ale dla mnie to bardzo prawdziwe. Pomalowane paznokcie, makijaż, sukienka, czy szpilki nie zastąpią tego czegoś, co nazywamy kobiecością, nie zrobią z nikogo 100% kobiety...

Gdzieś we mnie tli się jeszcze nadzieja, że nie jestem tak do końca i na wskroś złym człowiekiem (choć czuję się jak chodzące samo zło) i zasługuję na coś w rodzaju szczęścia, czy radości. Jeśli nie zasługuję to może kiedyś uda mi się na to zapracować. Zastanawiam się tylko co lub kto może mi w tym pomóc... Może powinnam zadać sobie pytanie, czy ktoś chciałby mi pomóc lub czy mogę jakiejkolwiek pomocy oczekiwać?

Widzisz, jednak mam trochę tych moich "nadziei", pragnień... Nie wiem jaka nazwa jest odpowiedniejsza. One po prostu gdzieś są. Dzień za dniem mija, a one nieporadnie trzymają mnie przy życiu, bo tak bardzo bym chciała...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.