20 września 2022

Na razie tu swe piekło mam

Zapytaj mnie za tysiąc lat
Czy może być gdzieś lepszy świat
Na razie tu swe piekło mam
Pełne domów, ulic, bram

Artur Gadowski, Nie od razu raj

 

Wiesz, kiedyś wspominałam, że zmuszam się do życia. Nigdy, szczególnie, kiedy byłam uśmiechniętą marzycielką nie sądziłam, że przyjdą takie dni. Dni, kiedy od przebudzenia do zaśnięcia będę się zastanawiała po jaką ch****ę ja właściwie żyję? 

Zmuszam się codziennie, żeby wstać i przykleić uśmiech na twarz (dla dzieci), żeby ogarnąć codzienne obowiązki (chociaż tutaj mąż staną na wysokości zadania i bardzo mnie wspiera). Zmuszam się, żeby wyjść z domu, kiedy już naprawdę muszę to zrobić. Niewyobrażalnie dużym wyzwaniem jest... Nie myśleć o tęsknotach, ludziach, złych momentach... 

Zmuszam się, aby nie myśleć o sobie źle lub jeśli wolisz, jak o ucieleśnieniu zła wszelkiego. Wytłumaczyć sobie, że to tylko chwilowe, że chcę wyzdrowieć, mam po co i dla kogo żyć, ale... Wyrzuty sumienia są tak duże i przytłaczające, szczególnie te pojawiające się po tym, jak podnoszę głos na dzieci. Niby to tylko 1-2 zdania, ale krzyk to krzyk i widzę w ich oczach strach i żal... Wtedy, uwierz, ciężko mi pozbyć się niektórych myśli z głowy. 

Zmuszam się, żeby nie płakać (szczególnie przy dzieciach), nie chodzić ciągle ze smutną miną, nie zasypiać, kiedy pilnuję moich maluchów i skupiać na nich swoją uwagę. Zmuszam się, aby rozmawiać...

Zmuszam się do aktywnego uczestniczenia w realizacji planów związanych z remontem domu na poligonie. Przymuszam się do dzwonienia, pytania, dogadywania terminów. Myślenia i dalszego planowania (chociaż ten punkt na mojej liście zasługuje na osobny post) remontu i wykańczania owego domu.

Zmuszam się do realizacji mojej pasji, zaczętych projektów w jej ramach (szczególnie, jeśli finalnie nie będą to moje prace) oraz planów związanych ze zdobywaniem wiedzy rękodzielniczej. Od lat chciałam jechać na Zjazd i nawet zaplanowałam to wiosną, uzgodniłam szczegóły z mężem, cieszyłam się na ten wyjazd. Teraz? Zmuszam się, aby dopiąć wszystko i jednak pojechać. Chociaż wcale nie mam na to ochoty, myślę, jak wyjść do ludzi i czy przypadkiem nie zaszyć się w pokoju na dobre... W końcu to tylko kilka jesiennych dni...

Wiesz, zmuszam się do tak wielu rzeczy, na które po prostu nie mam siły ani ochoty... Uwierz mi, to bardzo trudne, ale zmuszam się, żeby żyć... Jeszcze jeden dzień... I kolejny...


P.S. Zmuszam się do pisania tutaj prawdy, a nie odpowiedzi z kategorii "jak nie powiem, to nie będą się martwić", czyli: spoko, OK, może być, w porządku, dobrze...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.