15 września 2022

Jak zrozumieć?

Wiesz, chyba przyszła pora... Chyba tym razem się przełamię i stanę wobec okrutnej prawdy, jaka mnie dopadła. Przyszła pora, aby nazwać rzeczy po imieniu, ale uwierz... Każde słowo, które za chwilę przeczytasz waży ogrom kilogramów (100kg, jeśli wolisz bardziej obrazowo). Nie wiem, czy zrozumiesz dlaczego, nie wiem czy zrozumiesz mój punkt widzenia...

W pierwszej chwili pomyślałam o "słowniczku", ale to chyba nie był dobry pomysł, bo wersja robocza jest zapisana od 6 września. Niezależnie od tego, jak ostatecznie będzie wyglądał ten post, uwierz, nadal ciężko mi go napisać.

Koniec czerwca i początek lipca to niewątpliwie najgorszy mój czas od bardzo, bardzo dawna. Szczerze przyznam, że nie wiem, czy kiedykolwiek czułam się tak źle. Czasami mówi się, że coś lub ktoś kogoś "złamał". Tak właśnie się poczułam. Złamał mnie ktoś, złamało mnie coś (wiele cosiów), złamałam się z mojej winy i w głowie ciągle toczyłam walkę. Wybrałam życie, bo mam cudowne Córki i to one mnie tu jeszcze trzymają.

Zdecydowałam, podjęłam najtrudniejszą decyzję w życiu i przede wszystkim przyznałam sama przed sobą, że w pojedynkę nic nie zdziałam. Udałam się po fachową pomoc do speca w swej dziecinie, czyli psychiatry. Trudno było tego nie zrobić, jeśli skala Becka (test zrobiłam 01.07) mówi jasno:

Jedni porównują swoją pierwszą wizytę u psychiatry do spowiedzi, inni do przesłuchania, a jeszcze inni twierdzą, że to oczyszczające. Ja poczułam ulgę, bo diagnoza, którą usłyszałam była jasnym stwierdzeniem, że jestem chora a nie walnięta, leniwa, zmęczona życiem, czepliwa, upierdliwa, znerwicowana i... Nawet nie chce mi się przypominać wszystkich epitetów.

Dowiedziałam się, że moja niechęć do wykonywania obowiązków domowych, ciągłe zmęczenie, senność w ciągu dnia i bezsenność w nocy to nie tylko wynik opieki nad dziećmi, wstawania do nich w nocy i lenistwa, ale tego, co prawdopodobnie od lat mnie toczy. Podobnie ma się sprawa z moimi wybuchami złości, płaczliwością i (nad)wrażliwością na życie oraz wyrzutami sumienia po każdej aferze o pietruszkę. Zupełnie tak samo jest w przypadku mojej niechęci do wychodzenia z domu, poddenerwowania zaraz przed jego opuszczeniem oraz obawą, że ktoś na mnie patrzy, coś o mnie myśli, coś zrobiłam nie tak itp. Oczywiście, zostanie w domu pod najmniejszym pretekstem jest lepsze niż wystawienie nosa za próg. Jeśli chodzi o lęk, to powinnam wspomnieć jeszcze o ciągłej obawie, że jestem chora, ale nie zdiagnozowana, że umrę zbyt szybko i dzieci nie będą mnie pamiętały (chociaż w tej kwestii lepiej wcześniej niż później). Te obawy zdecydowanie nasiliły się po urodzeniu dzieci, ale zawsze gdzieś pod skórą czułam, że długie życie nie jest mi pisane.

Diagnoza psychiatry w skrócie: depresja z lekkimi stanami lękowymi.

Wcześniej wspomniałam o dzieciach i tym, że to dla nich żyję. Czy to wystarczy i na jak długo? Nie wiem, bo często dochodzę do wniosku, że te dzieci zasługują na kogoś lepszego. Myślę o sobie w kategorii "patomatka" i żyję w przekonaniu, że każda kobieta na moim miejscu byłaby wyrozumialsza, troskliwsza, cierpliwsza, bardziej kochająca itd. 

Chwilowo trwam, bo zażywam cukierki szczęśliwości, czyli leki antydepresyjne i wyciszające. Myślę, że dalszy komentarz na ten temat jest zbędny.

Czy w mojej głowie jest miejsce na coś, co może ukryć się pod hasłem "plany na przyszłość"? O tym więcej na pewno kiedyś napiszę. Dziś jedynie wspomnę, że jeszcze w czerwcu plany miałam i staram się je realizować, ale tak ciężko mi to przychodzi, że nie wiem, czy dam radę. Bardzo bym chciała, ale... Chwilowo problematyczne jest dla mnie wstanie rano z łóżka i przyklejenie sobie uśmiechu dla dzieci, a co dopiero pojechanie w obce miejsce, spotkanie z obcymi ludźmi i robienie nowych rzeczy...

2 komentarze:

  1. Anonimowy15/9/22 08:23

    Pani Marto wierzę w Panią, że uda się wygrać z depresją. Ludzkim gadaniem proszę się nie przejmować! Najważniejsze to zobaczyć samemu ile już udało się Pani osiągnąć 😃👍👍👍

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy22/9/22 19:59

    Nie mam konta Googla, zapomniałam dopisać imię pod komentarzem zanim go zamieściłam. Czytelniczka Ewa

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, że jesteś.