19 sierpnia 2022

O udawaniu

A... - Zauważyłam, że po tych lekach mniej się uśmiechasz
M... - To nie po lekach. Już nie chce mi się udawać...

Wiesz, chyba rzeczywiście tak jest. Na początku nie sądziłam, że powiedzenie rodzicom o diagnozie to dobry pomysł, ale dzięki temu nie muszę udawać.

Czy udawałam? Oczywiście! Śmiałam się z opowieści dziwnej treści, żartów, zagadywałam, ciągnęłam rozmowy o niczym stwarzając pozory, że wszystko mnie interesuje i bawi.

Dlaczego mi się to udawało? Wydaje mi się, że kiedyś rzeczywiście interesowały mnie różne sprawy, chociaż często ważyłam słowa. Byłam weselsza i buzia mi się nie zamykała od uśmiechu i paplaniny, kiedy kogoś naprawdę darzyłam sympatią. Jęzor zawsze miałam cięty, ale częściej używałam go w celach humorystycznych.

Teraz stwarzałam pozory, że niewiele się zmieniło. Starałam się rozmawiać o dzieciach, pogodzie, kwiatkach itp. Tak naprawdę każdy temat był lepszy od milczenia, bo ono mogło sugerować, że coś jest nie tak...

Wiesz co mi dawały rozmowy - nawet te internetowe? Poczucie, że ktoś mnie jeszcze lubi, że nie odstraszyłam jeszcze wszystkich, że jest ktoś, dla kogo mogłam być ważna (choć odrobinę ważniejsza od statysty) tak po prostu. Normalnie i po ludzku. Bez udziwnień, oczekiwań i wysiłku. Dzięki tym rozmowom dostałam impuls do życia i coś w rodzaju zapewnienia, że mogę być interesująca. Chociaż nikt nie miał o tym pojęcia, rozmówca/y również.

Wiesz, to chyba dlatego tak się posypałam przez to jedno zdanie. Okazało się, że nadal znajduję się na końcu szeregu, że w żaden sposób nie jestem ważna i nie zasługuję na nic. Nawet na wyjaśnienia... Skończyła się moja siła i determinacja do "udanego" udawania. 

Wiesz co skłoniło mnie do podjęcia walki o siebie? Słowa Tocham cię mamo... Nie płać juś... Nie rodzice, mąż, brat, czy znajomi... Te dwie pary niebieskich (niemal lodowato błękitnych) oczu, które za mną podążają niemal krok w krok... Mam nadzieję, że wytrwam. Nie dla siebie, czy innych... Dla Nich.

P.S. Wiesz, pisząc to płaczę, ale błękitnookie nie widzą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, że jesteś.