Wiesz, po głowie kołaczą mi się dziś dwie myśli... Nie wiem, co mnie ostatnio mocniej uderzyło - "smutek" czy "przerażenie"? Być może jedno zagadnienie wynika z drugiego, być może współistnieją grzecznie obok siebie od dawna, być może to niezależne byty. Napiszę o nich, jak to przemyślę i ułożę w głowie.
Po raz kolejny zostałam słomianą wdową. Mąż na kilka dni wyjechał, aby trochę popracować w mieszkaniu. Ja z dzieciakami zostałam w domu rodzinnym. Wróci dopiero pod koniec tygodnia, więc mam trochę przestrzeni, aby przemyśleć kilka spraw...
Czy lubię, kiedy wyjeżdża? - Nie. Nie lubię spać sama.
Czy to coś zmienia w naszych relacjach? - Czasami.
Czy tęsknię? - Zawsze tęskniłam.
Czy poradzę sobie z dziećmi? - Tak. Babcia zawsze pomoże.
Czy poradzę sobie ze sobą? - Muszę. Nie mam wyjścia, chociaż to trudne.
Osoba, która mogłaby zrobić cokolwiek jest daleko/nie chce tego zrobić/jest zajęta swoim życiem. Widocznie nie jestem wystarczająca, nie jestem ważna, nie jestem "godna" uwagi ani odrobiny wysiłku. Nigdy nie byłam...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję, że jesteś.